Lokata

Elżbieta Deniszczyk

Menu

Blog - Grill pokojowy

Witaj :)

I znowu po weekendzie na wsi. Dzis śniadanie w ogrodzie, wśród kwiatów, drzew i winorośli. Podano: czereśnie, prawdziwy wiejski twaróg, malutkie domowe rogaliki, kawę, a wszystko to dosmaczone marzeniami, porannym chłodkiem, pierwszymi opadającymi liśćmi brzozy oraz brzęczeniem owadów wszelkich i świergoleniem zewsząd. Uroczo, orzeźwiająco po wczorajszym upale, błogo. Ale niedługo cieszylismy się tym rajem. Gdzieś ok. 11 groźne pomruki przewalające się przez gór szczyty przegoniły nas z tarasu. Robiło się coraz to ciemniej i ciemniej, w końcu światło całkiem przesłoniły czarne chmury. Zerknęłam w bok i cóż widzę? Przez sąsiednie pole kukurydzy biegnie z najwyższą gracją jeleń (daniel) z pięknym porożem, które dumnie unosi na długiej szyi. Zamieramy w zachwycie. Cóż za wdzięk! Za danielem biegnie sarnia samica z sarniątkiem. Zatrzymują się przed drogą, jak ludzie, rozglądają się, czy bezpiecznie i dopiero przebiegają, choć to tylko polna droga. Znikają w gęstych krzakach. Mając w oczach ten cudny widok chowamy i my się do ganku, by stąd przyglądać się dalszemu rozwojowi wypadków. Grzmoty nasilają się, ciemność narasta, w końcu nadchodzi naprawdę mocna wichura, z ulewą i burzą z piorunami. Podskakuję na stołku ilekroć piorun trzaśnie jakby tuż tuż. Słuchamy szumu wichury, ściana wody nieprzezroczysta już, tak gęsta, obliczamy, jak daleko burza. Nagle, jak nie huknie, no jeju, znowu podskakuję, śmiejemy się, ponieważ z naszych obliczeń wynikało całkiem coś przeciwnego (że burza oddala się, hihi). Przez ten burzowy szum słyszymy wycie syren straży i jakby drugi szum, bliższy, przepływającej wody. Co jest? Zbiegamy pędem do piwnicy. Przez naszą piwnicę wali rwący strumień i opływając ją znika z hałasem w kanale. No pięknie, no tak jeszcze nie było! Burza powoli uspokaja się, hałas w piwnicy wycisza się, a my znowu mamy temat do rozmowy, jak tu spowodować, by strumień pokierować na przyszłość tak jak chcemy, prosto do kanału. No tak, trzeba to w końcu zrobić, pilnie, no tak, ależ oczywiście, no jasne że tak! I dyskusje od lat trwają na ten temat, aż do następnej ... ulewy. Dziś dzieci robią szaszłyki i hamburgery, upiekło mi się, nie gotuję obiadu. Powodem próba nowego grilla. Jest tak elegancki, z porządnego drewna i błyszczącego metalu, że nazwałam go pokojowym  grillem, a stary ląduje w miejscu dla złomiarzy, wysłużył się nad miarę.