Lokata

Elżbieta Deniszczyk

Menu

Blog - Dziki atakują pole kukurydzy

Witaj :)

To był dzień! Pogoda jak marzenie (sobota). Po pysznym śniadaniu - mniam, mniam - wyruszyliśmy pochodzić na kijkach, kierunek Skrzyczne, Ostre, Zimnik i dalej ... Co za uroda światła, kolorów, zapachów, smaków (jeżyny i maliny leśne napotkane po drodze), no i nastrój, nastrój w nas! Idziemy, podśpiewuję, robimy zdjęcia cudnej urody strumienia, pola łopianów uśmiechają się do nas, na łopianach, wierzcie sobie jak tam chcecie, krasnale siedzą, ni to liść, ni to krasnal, ciekawe ... czapka na nim czerwona, siwe włosy, broda siwa, ubranko czerwone, drobne to takie jak ptaszek mały, buty wielkie, czarne. Stoi sobie na łopianie i fujarka w ręku, ma nas w nosie wyraźnie, ma nas w nosie, nie reaguje, zatopiony w swoim świecie łopianowym. Odpuszczam, idziemy dalej. Pijemy wodę ze źródła w Zimniku, ludzie podjeżdżają samochodami z wielką ilością butli i napełniają, chyba na cały tydzień dla całej rodzinki i sąsiadów ... I dalej, dalej, przecudne widoki, strumień szumi, towarzyszy nam ten szemrzący, harmonizujący dżwięk spadającej wody. Wracamy ze śpiewem, w samochodzie na cały głos, równo z radiem: niech żyje bal, kiss me, kiss me, I love you, I love you ... I kawa z bajecznym tarasem widokowym, chłoniemy góry z zapamiętaniem, wzruszeniem, że to dla nas, to wszystko dla nas.

Wieczór już nastał. Skupiam się przy świecy i kadzidle, płynie energia reiki, potrzebujący otrzymują przekazy, zabieg za zabiegiem. Już w innym świecie jestem, z moimi klientami, a każdy taki wspaniały, to fascynujące, rzeczy trudne, na granicy świata materii...

W ten mój świat wdziera się nagle głos: petardy, gdzie petardy??? gdzie pistolet??? - pistolet ma to do siebie, że zawsze w nagłych wypadkach, kiedy bywa potrzebny, dziwnie gubi się, albo śrut się gubi, albo coś się dzieje, no nie sposób skorzystać, a na wsi bywa różnie, czasem trzeba coś przegonić po prostu. A więc petardy po chwili znajdują się! Lecimy na pole kukurydzy - 3 m 10 cm urosły - są dziki! Trzeba dzwonić po Panią Irenkę, właścicielkę plantacji, dzwonię, są za 5 minut. Pani Elu widły, widły pani da! Boje się dzików! Krzyczy przerażona Irenka, ale śmiało włazi z partnerem na pole i szukają. Dodam, że pole pod prądem, ale cóż to za przeszkoda dla dzików! Tyle pysznego jedzonka, sarny, dziki nie mogą się oprzeć, taka stołówka pod bokiem i to fajnie osłonięta przez wyjątkowo w tym roku bujne badyle. Lecę z aparatem, asekuracyjnie w tchórzostwie swym wobec dzików schowana za płotem patrzę, przy odrobinie szczęścia może wybiegną w moim kierunku, no niestety, nie dzieje się tak ... Po dłuższym pohukiwaniu słyszę: jest k..., jest! Jest gniazdo młodych i locha. Słysząc pomruki, postękiwania, dyszenie wielkiego zwierzęcia przed oczyma bujnej mej wyobraźni mam sceny z Parku jurajskiego ... Oh, wyobraźnio moja, jakież życie byłoby nudne bez ciebie, dzięki Ci Boże za tak wielki dar!!! I znowu uczucie wdzięczności za ten cudowny dzień zalewa mnie calą. Czy to jest szczęście? Odpowiedz sobie sam Drogi Internauto. Jak dla kogo, dla mnie - tak, tak, tak!