Blog - Kijkowanie
Witaj :)
Opanowało mnie kijkowanie i nijak do miasta nie chcę wracać, o nie, nie, jeszcze nie. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że można zwracać się do mnie gdziekolwiek jestem, odezwę się zawsze. Pogoda dla bogaczy nie odpuszcza, od rana słońce takie, że hoho, ani jednej chmurki, lekki wietrzyk, no i te kolory jakby już inne, żółć na brzozach pojawiła się, brąz gdzieniegdzie na krzewach. A więc po lekkim śniadaniu (na zdjęciu), po zaklejeniu pięt plastrem (po wczorajszym), po zapakowaniu telefonu i pieniędzy na przyjemności pokijkowe - ruszam! Jest tak pięknie, po porannych mgłach i dymach snujących się już tu i tam, wszechogarniające oślepiające słońce przegoniło wszystko i zagarnęło cały świat! Idę miarowym krokiem, zgodnie z techniką, ręce doją, jak należy, nogi niosą jakbym miała 20, no może 30 lat góra ;). Po pół godzinie jestem nad jeziorem, wspinam się na wały, i już widzę to, za czym tak tęskniłam od wczoraj. Potrzeba poczucia bezmiaru wody, łagodząca nadmiar ultrafioletu w powietrzu była tak silna we mnie. Ale już chłonę żywioł, przyglądam się, wącham, wdycham, uśmiecham się do jeziora, tak dobrze jest, tak lekko, tak niebiesko, tak bezchmurnie, tak złoto, tak zielono ... Mijam przystań, mijam rybaków przy ich sieciach, mijam zacumowane pojedyncze łodzie, dochodzę do żwirowni z taśmociągiem, w oddali słychać przejeżdżający pociąg. Po drodze prawie nikogo, pustka, wszyscy już powyjeżdżali, na jeziorze dwie czy trzy żaglówki. Idę niewygodną, pełną kamieni ścieżką, kijki już w ręku niosę, bo niesposób inaczej iść. Ale o, już i asfalt się znowu zaczyna, mijam Mrówkę w Zarzeczu, i znowu idę wzdłuż wody, rzeki tym razem. Wczoraj bura, zmieszana ze szlamem, po deszczu, dziś już się wyklarowała, Żylica. Chłód od wody łagodzi żar słońca, pięta zaczyna doskwierać, plaster nie pomaga, idę już 1,5 h. Ale coraz bliżej do mojej przystani, po drodze widzę jeszcze śmieszną kurę, która przefruwa ciężko nad polem, by pacnąć ciężko po klikunastu metrach. I dochodzę do celu - Anielska Cafe, pyszna kawa, lemoniada domowa, lody truskawkowe, niebo nade mną lazurowe, pobłyskują srebrzyście skrzydła ptaków. Życie, ach to Ty ... Odpoczywam pół godziny i znowu w drogę, nieście mnie moje buty siedmiomilowe, nieście ...
Drogi Czytelniku :). Jutro z okazji rozpoczęcia nowego roku numerologicznego specjalne wydanie bloga - odczytam z kart co przyniesie nowy rok dla każdej wibracji numerologicznej. Zapraszam :)