Blog - Halny wiatr sypie groszem
Witaj :)
Nie wiem, co to jest, ale halny wiatr wprowadza mnie w stan daleki od stabilnego, hehe. Odkąd pamiętam reagowałam dość histerycznie na silny wicher, nie wspominając już o halniaku. Jakieś 30 lat wstecz nie wiedziałam po prostu co zrobić ze sobą, gdy ten żywioł się rozszalał. Wyjątkowa wrażliwość, nieobca wielu, zaganiała mnie do jakiegoś kąta cichego, gdzie mniej wyło i gwizdało w kominach, gdzie nie było słychać aż tak ... Dziś śmieję się z tego, i nie tylko śmieję, ale wręcz zaprzęgam ten wicher do swoich egoistycznych celów. Czyż tak potężna siła, jaką jest silny wiatr, źródło elektryczności, nie może mi sprzyjać? A więc teraz wychodzę na największy wiatr i zawieruchę, by wypędziła z mojej aury wszystkie szare kolory, wszystkie zmęczenia i chmurki nieprzyjazne. Właśnie dziś cieszę się z żywiołu potężnego, że zastoje porusza, że szarpie gałęziami i mną. Ale fajnie jest, cudownie, odżywczo i urokliwie. Wczorajszy halniak bardzo wiele mi pokazał. Niebo było takie niebieskie, takie ultramarynowe. Ptaki szybowały tak wysoko, w wielkich chmarach; słońce, po raz pierwszy od wielu dni, dało mi światło, dużo, dużo światła :). Wystawiałam twarz uśmiechając się do słońca, do wiatru, do ziemi nagle rozweselonej. A żywioły odwzajemniały uśmiechy! Zeszłam z asfaltu by pobrodzić w resztkach trawy, poczuć uziemienie i jedność z korzeniami drzew. A to co - grosz na szczęście! Uśmiecham się do grosza, optymizm rośnie z każdą chwilą. Wracam na skrzydłach, gotowa na wszystkie trudności, na spotkania, na wysiłek wszelaki. I jakaż zadowolona! A przecież nic takiego się nie wydarzyło, prawda? Niby nic, a tak wiele ... Dziś zapraszam do mocnego odczuwania żywiołu wody, leje od rana. Ja zaopatrzona w kalosze i parasol dałam się już ponieść ożywczym strumieniom, wręcz szczęśliwa, że mogę doświadczyć deszczu, poczuć na sobie, powąchać, złapać energetycznie, chlapać wodą w kałużach i czerpać, czerpać z uczuciowego żywiołu :).