Lokata

Elżbieta Deniszczyk

Menu

Blog - Na własne oczy

Witaj :)

Dzis historia kryminalna z pożarem w tle. Otóż wczoraj w pewnej starej dzielnicy Katowic przechodziłam sobie przez ulicę i nagle słyszę krzyki, widzę zamieszanie, ludzie ze sklepów wybiegają na ulicę i pokazują palcami na okna na parterze starej kamienicy, tzw. familoka, a tam żywe płomienie, czarny dym zaczyna walić z okien, gryzący, ohydny odór palącego się plastiku gryzie w gardło. Przystaję i zaczynam przyglądać się, ludzi coraz to więcej, ktoś dzwoni po Straż. Krzyki wzmagają się i widzę, jak kilkanaście osób zgromadzonych na ulicy wskazuje na 20-latka, który wybiegłszy z podwórka tejże kamienicy wyraźnie z satysfakcją przygląda się, jak rozwija się akcja w palącym się mieszkaniu. Ludzie krzyczą: to on, on podpalił, widziałam cię, to ty!!! Ludzie!!! Policja! Policja! Chłopak rozgląda się bojaźliwie na boki, coraz mniej pewny, jakby zdezorientowany i zdziwiony, że został odkryty. Robi dwa kroki w tył, ludzie zbliżają się do niego. W tejże chwili podjeżdża na przystanek autobus. Chłopak myk i już go nie ma, wskoczył do odjeżdżającego autobusu w ostatniej chwili... No pięknie, myślę sobie, to już ni czort go nie znajdzie. Wbiegam pędem do najbliższego sklepu: dziewczyny, macie tu samochody??? Okazuje się, że kilka osób pracujących w najbliższych sklepach parkuje dokładnie pod oknami palącego sie mieszkania. Wybiegają z kluczykami i pędem do samochodów, bo już słychać wycie straży, policji i pogotowia, które usiłują przedrzeć się przez inne pojazdy. Z piskiem opon i duszą na ramieniu (ciągle mamy w wyobraźni butlę gazową w mieszkaniu, która w każdej chwili może wybuchnąć) właścicielki zaparkowanych na ulicy samochodów odjeżdżają. W tym momencie tworzy się przestrzeń dla służb ratunkowych, które sprawnie przystępują do gaszenia pożaru. Z palącego się mieszkania ratownicy wynoszą na kocach mężczyznę. Ocalał. Okazało się, że mężczyzna nie ma zdolności do poruszania się. Uff, czyż to nie jawna próba zabójstwa? Ten mężczyzna nie chodził! Dziś dowiedziałam się, że podpalacz został pojmany przez policję, która puściła się w pościg za autobusem i ujęła sprawcę, usiłującego opuścić autobus, już na następnym przystanku. Właśnie wczoraj byłam świadkiem tej oto historii kryminalnej z pożarem w tle. Obiecuję, że następna historia będzie znacznie pogodniejsza, z uzdrowieniem w tle.